10 marca obchodzimy w Polsce Dzień Mężczyzn. Święto to nie posiada jeszcze swojej własnej, mocnej komercyjnej otoczki i być może z tego względu nie jest o nim tak głośno jak o odbywającym się dwa dni wcześniej Dniu Kobiet (Międzynarodowym Dniu Praw Kobiet). Chociaż może się to wielu wydawać zbędnym żalem, w świetle zintensyfikowanych przemian społecznych w wyniku kolejnych fal feminizmu, mężczyźni i ich rola często są po prostu pomijane…
Współczesny świat wspaniale poradził sobie z napisaniem na nowo roli kobiety w społeczeństwie i rodzinie – jakkolwiek nie rozwiązał jeszcze oczywiście wszystkich problemów. Jednocześnie jednak, mówi kobietom, że mogą być kim chcą i zajmować się tym, na co mają ochotę, a nas mężczyzn pozostawia nieco w tyle – czasem nawet bezradnych wobec braku narzuconych z góry kodów kulturowych, które niegdyś były dla nas tak wygodne – mówi Jakub B. Bączek, trener mentalny. – Nie jest zatem wcale łatwo być mężczyzną w dzisiejszym świecie.
„Chłopaki nie płaczą”, „nie maż się jak baba”, „musisz być twardy jak tatuś”, „kto to widział, żeby chłopiec był taki obrażalski”… To tylko niektóre „teksty” serwowane małym chłopcom, które doskonale wykonują swoją robotę w procesie wychowywania i… tworzą zamkniętych w sobie i bierno-agresywnych dorosłych facetów. My, mężczyźni z pokolenia millenialsów dorastaliśmy i kształtowaliśmy się na granicy dwóch światów i dwóch tradycji – odchodzącego do lamusa konserwatywnego podziału na to, co wypada dziewczynce a co chłopcu, oraz czasów współczesnych, w których jest się po prostu człowiekiem… niestety bardzo często również człowiekiem bardzo w tym wszystkim zagubionym – dodaje Jakub B. Bączek.
Na ramionach „olbrzymów”
Jeszcze 50 lat temu społeczne regulacje umieszczały mężczyznę w bardzo klarownej pozycji, stawiając przed nim konkretne wymagania – obecnie w naszych oczach okrutne, ale nie da się zaprzeczyć, że mimo wszystko brak opcji powodował w społeczeństwie niejaką spójność zarówno oczekiwań wobec mężczyzny jak i wyobrażeń jego samego na swój temat. W rodzinach wielopokoleniowych obserwowaliśmy naszych ojców i dziadków i to od nich uczyliśmy się męskości – bycia asertywnym, odpowiedzialnym, silnym i zaradnym – o ile oczywiście mieliśmy to szczęście, aby mieć we własnej rodzinie takie właśnie wzory do naśladowania. Były to jednak w wielu wypadkach wyłącznie pozory, ramy społeczne, w które wiele rodzin się nie wpasowywało…
I tak po latach od wyjścia z wieku dojrzewania wielu mężczyzn dalej żyje w dualizmie własnego spojrzenia na świat, który dzieli się na prawdziwych mężczyzn, nie okazujących uczuć, bo albo ich nie mają albo skutecznie tłumią, oraz na „nieudaczników”, czyli facetów, którzy nie radzą sobie zarówno w życiu prywatnym jak i zawodowym, otwarcie okazując zagubienie i nadmierną emocjonalność oraz zbierając przez to baty. Wszystko przez tradycyjne wychowanie, które w przypadku mężczyzn nie uznaje ich prawa do cierpienia, uczuć, zmęczenia czy też nawet chęci brania czynnego udziału w wychowywaniu dzieci, a nie tylko bycia chodzącym portfelem.
Spuścizna, którą współcześni mężczyźni otrzymali w spadku od swoich ojców i dziadków i dysonans, którego doświadczają, obserwując pewnych siebie, ale jednocześnie otwartych na emocje i doświadczenia młodych mężczyzn urodzonych już często w XXI wieku, powoduje jeszcze większe pogubienie, brak poczucia przynależności i niepewność wobec zmian, które zaszły w społeczeństwie obfitego w dyskurs na temat niebinarności czy płynności orientacji seksualnej – mówi Jakub B. Bączek i dodaje: – Jednocześnie pozbawieni tradycyjnych ram – zniekształconych w ciągu ostatnich kilku dekad między innymi przez kobiety wchodzące częstokroć w męskie buty – „osiadają” bezradnie we własnym życiu i czekają na wskazówki, które jeszcze nie nadeszły i długo pewnie nie nadejdą. XXI wiek stawia bowiem na wolność… Wolność wyboru, kierunku, odczuwania i pragnień… Nie daje zatem siłą rzeczy ram, w które można się wpasować, a człowiek z natury swojej bardzo często tego kierunku wyznaczonego przez innych potrzebuje najbardziej…
Szantaż kulturowy i DDA
Współcześni mężczyźni z pokolenia 30+ żyją wciąż pod wpływem niejako szantażu kulturowego kształtowanego przez lektury szkolne, czy „bohaterów”, których wciskają im media. Ciągle jeszcze nie mogą przyznawać się do tego, że mają problemy, z którymi nie radzą sobie w pojedynkę. A skoro tłumią gniew, smutek czy poczucie niepewności narastają w nich emocje, które później skutkują agresją; wobec siebie lub innych.
Ale nieumiejętność regulowania emocji nie została wynaleziona przez współczesnych mężczyzn. Zjawisko to obserwowaliśmy już u wielu pokoleń wstecz, gdzie sposobem radzenia sobie z niewygodnymi uczuciami był (i oczywiście jest w dalszym ciągu) alkohol (ale i inne używki). Częstym zjawiskiem, które obserwuję jako biznesmen i trener mentalny jest grupa mężczyzn wśród pracowników korporacji na wysokich stanowiskach, trenerów, menadżerów, którzy wychowani zostali przez alkoholików z pokolenia urodzonego przed, w trakcie lub zaraz po wojnie – i nie dosyć, że sami cierpią na syndrom DDA, to jeszcze mierzyć muszą się z bolączkami charakterystycznymi dla mężczyzn na przełomie dwóch kultur – mówi Jakub B. Bączek, trener mentalny.
Największy problem współczesnego mężczyzny
„Prawdziwy” mężczyzna uważa, że musi radzić sobie z problemami sam. Swoje emocje, jeśli w ogóle je do siebie dopuszcza, traktuje na wyłączność. W najgorszym przypadku uzewnętrzni się przed innym facetem, przy alkoholu właśnie, a przebodźcowanie, smutki i agresję wyładuje na siłowni lub przed telewizorem podczas transmisji meczu – lepiej przemilczeć już tych, którzy wyładują te emocje na kimś... Nie poprosi w każdym razie o pomoc… W jakiej pozycji, by go to ustawiło? Miałby pokazać, że jest słaby? Obnażyć się i przyznać przed światem, że tak jak kobieta może być delikatny, podatny na zranienie czy też (nie daj boże!) depresję i potrzebować wsparcia? Wstyd!
Z całym okrucieństwem naszych czasów i niepewnością, która z definicji przypisana jest XXI wiekowi, jedna rzecz cieszy mnie niezmiernie – że dzisiejsi młodzi ludzie uważają to wszystko za oczywiste bzdury. Na ulicach coraz częściej widać to pokolenie „kolorowych ptaków”, które eksploatuje świat na swój własny sposób, szuka odpowiedzi i nieskrępowanie mówi, co je boli. Dochodzi do ekstremów, to prawda. Jednak wierzę i historia nam to niejednokrotnie udowodniła, że aby doszło do homeostazy, czasem musi nastąpić odchylenie amplitudy w którąś stronę – mówi Jakub B. Bączek.
NIE(MĘŻCZYŹNI)
Kolorowe ubrania, zniewieściałe ruchy, wysoki głos ze specyficzną intonacją – tak postrzegamy, kierując się stereotypami, homoseksualnych facetów, odbierając im nawet często prawo do miana „mężczyzny”. Ulegamy w ten sposób złudzeniu, że kod kulturowy jest nienaruszalnym filarem czy też fundamentem porządku społecznego, będąc tymczasem w rzeczywistości (i zawsze tak było) jedynie trendem, zmieniającym się często z każdym kolejnym pokoleniem…
Wiara w stereotypy jest jedną z naszych najniższych tendencji, którym ulegamy jako ludzie. Często traktujemy je niejako wręcz jako aksjomaty i uparcie żyjemy według raz ustalonych i często szkodliwych norm – moralnych, etycznych, społecznych – zapominając, że społeczeństwo i zasady zmieniają się z każdym kolejnym pokoleniem – mówi Jakub B. Bączek, trener mentalny. – Tymczasem geje, lesbijki, osoby transpłciowe, niebinarne… wszyscy oni, również ja, jesteśmy tak samo różnorodni jak ci, którzy nie przynależą do społeczności LGBT+. Znajdziecie wśród nas lekarzy, prawników, biznesmenów, ale i tancerzy, pisarzy, pracowników fizycznych. Chciałbym więc, aby ten corocznie obchodzony 10 marca Dzień Mężczyzn stał się wyjściem do szerszej dyskusji na temat nie męskości czy kobiecości, ale człowieczeństwa. Tego, co nas łączy, a nie dzieli. Bez względu na płeć, orientację, wygląd, przynależność…
Oczywiście ważne tego dnia są również dla mnie problemy, z którymi zmagają się mężczyźni homoseksualni w praktycznych stronach życia. Z niecierpliwością czekam na zmiany społeczne i prawne, gdy będziemy mogli tak jak pary hetero zawierać związki oficjalnie i będziemy traktowani z równą sympatią i empatią, co każda inna para zakochanych. Aby to się stało musimy jednak faktycznie pozbyć się stereotypowego myślenia i archaicznych przekonań na temat porządku społecznego i systemu moralnego. Tego sobie i innym życzę! – dodaje Jakub B. Bączek, trener mentalny.
Nie straszyć – edukować!
Drogą do rozwoju i wypleniania tego, co szkodliwe, nie są jednak rozwiązania gwałtowne czy siłowe. Najważniejsze jest edukowanie, obalanie stereotypów i walka z fałszywymi przekonaniami w społeczeństwie. Jeśli więc któryś z naszych czytelników jest zainteresowany rozwinięciem swojej wiedzy w temacie sytuacji osób ze społeczności LGBT+ – zarówno w kontekście historycznym jak i z uwzględnieniem obecnie panujących nastrojów – zachęcamy do obejrzenia filmów w wolnym dostępie na stronie Arte.TV. Znajdziecie wśród nich między innymi:
Polska - powiew zmian
https://www.arte.tv/pl/videos/112869-010-A/na-rewersie-mapy/
Homofobia: Putin i reszta świata
https://www.arte.tv/pl/videos/110291-074-A/na-rewersie-mapy/
LGBT+: światowa podróż po dyskryminacji
https://www.arte.tv/pl/videos/108458-011-A/na-rewersie-mapy/
Najważniejsze to uznać wyższość edukacji nad powtarzaniem mantr i przekonywania innych „na sucho”, że warto być postępowym – mówi Jakub B. Bączek. – Pamiętajmy, że: „Kropla drąży kamień nie siłą, lecz częstym spadaniem. Tak też i człowiek nie staje się uczonym gwałtownie, lecz przez to, że stale i często się uczy.”
Jakub B. Bączek - Trener mentalny Mistrzów Świata i olimpijczyków, właściciel kilku firm, autor ponad 20 książek, sprzedawanych dziś w 17 krajach. Wykładowca studiów MBA na Akademii Leona Koźmińskiego, ekspert telewizyjny, mówca inspiracyjny, regularnie zapraszany do czołowych banków i korporacji.
Twórca Akademii Trenerów Mentalnych™ i popularnych projektów szkoleniowych w Polsce i za granicą. Prywatnie pasjonat podróży, gry w golfa, buddyzmu i czytania książek. Uważa, że marzenia się nie spełniają – marzenia się... SPEŁNIA!
Napisz komentarz
Komentarze