Część pracowników z polskiej branży IT wchodzi w nowy rok z uśmiechem na ustach. Dostanie podwyżkę. Kolejną. Pozycja najwyższej klasy specjalistów IT jest niezagrożona. Co do zasady prowadzone przez nich zespoły również nie muszą się obawiać zawirowań finansowych i zwolnień. Jednak na wielu światowych rynkach sytuacja jest dużo gorsza. Szczególnie w krajach takich jak USA, Wielka Brytania czy Kanada w ostatnich miesiącach dochodziło do masowych zwolnień, które ogłaszali przede wszystkim giganci technologiczni jak Twitter, Meta, Salesforce, Snap, Lyft, Strpe. Powstała nawet oddolna inicjatywa w postaci portalu Layoffs.fyi, który zlicza osoby, które pozostały bez pracy w sektorze IT. Co z niego wiemy? Ponad tysiąc firm zwolniło w 2022 roku ok. 150 tys. osób na całym świecie. Mimo że nowy rok dopiero się zaczął, pracę straciło już ponad 150 tys. osób, a są to dane od zaledwie 150 pracodawców. Choćby Amazon ogłosił zwolnienia, które obejmą ok. 18 tys. pracowników.
Pracownicy gigantów płacą za czas koniunktury
– Big techy rzeczywiście w ostatnich miesiącach zwalniały na masową skalę. Spowolnienie gospodarcze, które obserwujemy, to jednak tylko część wytłumaczenia. Przyczyn należy szukać znacznie głębiej i wrócić nawet do 2020 r. i wybuchu pandemii COVID-19. To wtedy firmy technologiczne zaczęły… zatrudniać na potęgę, bo zapotrzebowanie na cyfrowe produkty wystrzeliło. Dziś zapotrzebowanie jest znacznie mniejsze – wyjaśnia Szeran Millo, prezes zarządu Symetrii, firmy zajmującej się zachowaniami klientów w cyfrowym świecie i współtwórca międzynarodowego certyfikatu UX-PM. – Warto jednak pamiętać, że giganci technologiczni to tylko wierzchołek sektora IT. Inne firmy może prowadzą mniej projektów, ale mogą być one równie ciekawe i dobrze płatne. One nadal potrzebują specjalistów wysokiej klasy. Warto też zaznaczyć, że choć polski rynek IT jest zależny od koniunktury zagranicznej, to jednak silna konkurencja w postaci międzynarodowych korporacji drenowały nasz rynek pracowniczy z talentów – dodaje Szeran Millo z Symetrii.
Na problem masowych zwolnień warto też popatrzeć z innej perspektywy. Ukazują ją choćby dane Mety, bo po ostatnich redukcjach, liczba osób pracujących będzie tam nadal prawie o dwie trzecie wyższa niż w momencie wybuchu pandemii. Dodatkowo firmy technologiczne rozstają się też z pracownikami innych działów jak np. Amazon, który nie przedłużył umów magazynierom po szczycie sezonu świątecznego.
Co więcej, według jesiennego raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego co piąta polska firma z sektora IT musiała odmówić realizacji projektu ze względu na małe zatrudnienie. Aż 60 proc. przekracza terminy, a w połowie z nich pracownicy muszą pracować po godzinach. Co najważniejsze, w Polsce występuje też luka jakościowa, którą zbadano na podstawie ankiet przeprowadzanych w 100 polskich firmach IT. Wniosek? Ok. 42 proc. wakatów bierze się z niewystarczających kompetencji kandydatów, a aż 85 proc. pracodawców zgłasza braki kadrowe.
– Jednak zależność naszego rynku IT od sytuacji gospodarczej jest widoczna, bo kontrahenci szukają oszczędności również przy projektach cyfryzacyjnych. W Polsce na pewno możemy mówić o tym, że firmy IT spowalniają przyjmowanie nowych pracowników. Gdzieniegdzie słychać już pierwsze głosy o zwolnieniach, ale trzeba podchodzić do tego spokojnie, bo nie ma mowy o systemowych i masowych redukcjach jak poza naszymi granicami – tłumaczy Szeran Millo z Symetrii. I dodaje: – Największe firmy działające w Polsce nadal. Jeśli tylko usłyszą, że na rynku pojawia się wysokiej klasy specjalista, to zrobią wiele, żeby przejąć jego pensję, nierzadko jednocześnie ją podwyższając. O nich nadal trwa bój. Jednak specjaliści IT muszą też zacząć się zastanawiać jakich rzeczywiście kompetencji poszukują pracodawcy i o kogo są w stanie zawalczyć mimo panującego kryzysu. Jedno jest pewne. Nie są to tylko twarde umiejętności technologiczne, ale też umiejętności miękkie, które pozwolą wsłuchać się w głos klienta, często pomijanego na etapie realizacji projektu. Istotne są również choćby podstawowe kompetencje w zakresie rozumienia biznesu.
W Polsce nerwowa stabilizacja
Według styczniowego Barometru Zawodów, czyli prognozie zapotrzebowania na pracowników tworzonej przez Urzędy Pracy na bazie modelu skandynawskiego, problem bezrobocia w sektorze IT niemal nie występuje. W grupie administratorów baz danych i programistów oficjalnie zarejestrowanych w Urzędzie Pracy jest ok. 600 osób. Analitycy i testerzy to grupa obejmująca ok. 1800 osób bez pracy. Natomiast zatrudnienia nie ma zaledwie ok. 100 administratorów stron internetowych.
– Te liczby sugerują, że w dużej mierze mówimy o osobach bezpośrednio po kursach szkoleniowych i dopiero wchodzących na rynek pracy. Warto bowiem pamiętać o specyfice zatrudnienia w sektorze IT i sposobie rekrutacji, który bardzo rzadko opiera się o oficjalne państwowe kanały. Natomiast wielu specjalistów prowadzi własne mikrofirmy i strata przez nich pracy bardziej zauważalna może być wtedy, gdy analizujemy wyniki zawieszenia działalności gospodarczych. Dodatkowo, nawet jeśli tracą główne zatrudnienie, to dość szybko są w stanie dorywczo zgarnąć mniejszy projekt, który pozwoli utrzymać się przez miesiąc czy dwa – mówi Szeran Millo z Symetrii.
Uspokajać może też wspomniany już raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Według niego Polska nadal boryka się z deficytem pracowników w sektorze IT. Braki są spore i sięgają nawet 150 tys. specjalistów. Tylu zdaniem analityków brakuje w Polsce programistów, ale też innych ekspertów z branży IT, aby udział wszystkich pracowników w Polsce był taki sam jaki jest udział specjalistów IT w liczbie pracujących w tym sektorze w całej Unii Europejskiej. Jak podkreślają autorzy badania, jest to tzw. luka aspiracyjna.
PIE rozpatrzył ten problem jeszcze z innej perspektywy – potencjału polskiej gospodarki. Wzięto pod uwagę m.in. wartość PKB, wielkość i potencjał eksportu usług IT oraz cyfryzację polskich przedsiębiorstw. Według tych czynników w Polsce brakuje ok. 25 tys. pracowników.
– Reasumując, wiele wskazuje na to, że polska „Dolina Krzemowa” będzie rozwijać się i nadal będziemy mogli mówić o rynku pracownika. To specjalista wysokiej klasy będzie dyktował warunki. Jednak inni kandydaci, którzy postawią tylko na wąskie specjalizacje, będą musieli znacznie bardziej przyjrzeć się temu, czego wymagają firmy. Trend jest aż nadto wyraźny. Nie wystarczy kodować, trzeba mieć również szeroko rozwinięte umiejętności interpersonalne czy też znać potrzeby rynku i komunikować się w specyficznym języku biznesu. Specjalista IT nie może funkcjonować tylko jako wykonawca, a powinien wsłuchać się w głos użytkownika, biznesu i rynku. Nowe kompetencje ułatwią budowę długofalowej relacji z klientami na zasadzie konsultanta, który sam wskaże, co należy zrobić, aby produkt był jak najlepszy. Dopiero w następnym kroku następnie wykona zadanie pod kątem technicznym – kończy Szeran Millo z Symetrii.
Napisz komentarz
Komentarze