Już w minionym roku firmy postawiły na rozbudowanie swoich stanów magazynowych i model handlu „just in case" w miejsce wcześniej dominującej redukcji zasobów i handel w popularnym wcześniej modelu „just in time". Ten model zakładał szybkość produkcji na podstawie na bieżąco dostarczanych komponentów, co przekładało się na spore korzyści związane chociażby z minimalizacją kosztów zabezpieczenia powierzchni magazynowej pod składowanie komponentów wykorzystywanych w produkcji. Ten model doskonale sprawdzał się w realiach pełnego dostępu do surowców i podzespołów, jaki znaliśmy w czasach przedcovidowych. Globalny kryzys gospodarczy i lock downy wprowadzane również w państwach azjatyckich ograniczył dostęp do półprzewodników, procesorów i licznych surowców, bez których produkcja w wielu miejscach na świecie została wstrzymana. Realia te, jak w soczewce pokazały uzależnienie europejskiej gospodarki od takich krajów, jak Chiny, Indie i Tajwan.
Zmiany w europejskiej gospodarce
W badaniu EBOiR przeprowadzonym w 815 przedsiębiorstwach na terenie 15 europejskich krajów ponad trzy czwarte firm potwierdziło, że doświadczyło co najmniej jednego zakłócenia dostaw od początku pandemii. Ponad połowa doświadczyła problemów związanych z transportem. Z badań wynika również, że problemy związane są również z brakiem dostawców w kraju: w odniesieniu do Chin taki związek potwierdziło 65% ankietowanych, a na zakłócenia spowodowane przez dostawców z Rosji, Białorusi lub Ukrainy wskazało aż 85% badanych. Doświadczenia związane z pandemią zostały zatem jeszcze intensyfikowane przez agresję Rosji na Ukrainę. Zakłócenia w łańcuchach dostaw wpływają na stabilność gospodarek i stanowią źródło niepewności inwestorów, zatem potrzeba przeniesienia produkcji z powrotem do Europy stała się przedmiotem analiz i debat wielu środowisk zarówno politycznych, jak i gospodarczych, stanowiąc jedno z najpilniejszych wyzwań, przed jakimi stoi Europa.
Z analiz EBOiR wynika, że dotychczas już ponad trzy czwarte wszystkich firm działających globalnie wprowadziło środki zaradcze na zakłócenia łańcuchów dostaw. Przejście z modelu „just in time" na „just in case" połączyły z dywersyfikacją dostawców i zwiększenia liczby krajów, z których będą pozyskiwać surowce i podzespoły. Wiele wskazuje na to, że firmy wyciągnęły wnioski z ostatnich wydarzeń. Badanie potwierdziło, że na zwiększenie zapasów materiałów zdecydowało się 55% firm, na pozyskiwanie tego samego materiału od większej liczby dostawców 49%, na zastąpienie zagranicznego dostawcy krajowym postawiło 19%. Widoczny jest także trend rezygnacji z dostawców z Chin, Rosji i Białorusi, przy czym trudność stanowi fakt, że aż 65% firm nie posiada krajowych alternatyw dla dostawców z Chin, a aż 92% z Rosji i 96 z Białorusi. Jak podkreśla Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan specyfika sprowadzanych do Polski materiałów przeznaczona jest do produkcji dóbr w Polsce: Główna część importu jaki do nas trafia, nie jest związana z bezpośrednią konsumpcją. Importujemy surowce, produkty i półprodukty, żeby je przetworzyć lub wyprodukować i sprzedać dalej. Można powiedzieć, że jesteśmy montownią, głównie dla Europy. Polskie przedsiębiorstwa są i będą zależne od zagranicznych dostaw. Polski przedsiębiorca charakteryzuje się pragmatycznością podejścia. Nasze firmy zmieniły sposób działania, szczególnie w okresie dużej zmienności cen. Kupowaliśmy „na zaś", co przełożyło się na ogromne wzrosty zapasów. Po pandemii Komisja Europejska, ale też niezależnie państwa członkowskie, doszły do wniosku, że konieczne jest skrócenie łańcuchów dostaw i ich większa dywersyfikacja. I tu właśnie Polska może odnieść duży sukces – przy mądrze prowadzonej polityce zagranicznej. Nasze położenie geopolityczne, nasza infrastruktura, czy w końcu relatywnie nadal tańsza siła robocza, powodują, że mamy szanse być hubem dla Europy Zachodniej. Tak już zresztą się dzieje, ale na razie w obszarze usług. Nearshoring ma już miejsce na dużą skalę w Polsce.
Przezorność przynosi korzyści
Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że polscy przedsiębiorcy dobrze przygotowali się na zawirowania, z jakimi obecnie zmaga się świat. Zabezpieczone surowce i materiały niezbędne do stabilnej produkcji stanowią obecnie przewagę konkurencyjną. Nie powinien zatem dziwić fakt, że polskie firmy podbijają europejskie rynki. I nie chodzi tu tylko o wspomniane montownie komponentów sprowadzanych z zagranicy, ale także własną produkcję. Przykładem jest podkrakowska firma DMDmodular, której zdecydowana większość zamówień pochodzi spoza Polski. Firma specjalizuje się w budowie wielokondygnacyjnych budynków modułowych, których produkcja odbywa się w fabryce w Skawinie. W pełni wykończone i wyposażone moduły transportem drogowym docierają do Szkocji, Danii, Szwajcarii czy Holandii, gdzie powstają z nich gotowe budynki. To właśnie zabezpieczenie surowców do produkcji modułów przyczynia się do pozyskiwania zleceń z tak licznych lokalizacji na terenie Europy. Dostępność materiałów budowlanych sprzyja pozyskiwaniu zleceń, ich stabilnej realizacji i przyczynia się do wzrostu konkurencyjności polskich firm na europejskich rynkach.
Firmy europejskie nauczone doświadczeniem ostatnich lat, wśród czynników, jakie biorą pod uwagę przy składaniu zamówień wymieniają zarówno pochodzenie surowców, jak i zasoby gwarantujące niezakłóconą realizację zamówienia – mówi Ewelina Woźniak-Szpakiewicz, prezes zarządu DMDmodular. Również my wyciągnęliśmy wnioski z zawirowań ostatnich lat i współpracujemy z dostawcami, którzy mają zabezpieczony łańcuch dostaw co powoduje, że nasza produkcja odbywa się bez zakłóceń. Obecnie realizujemy zlecenia nie tylko z rynków zagranicznych, ale także na rynek krajowy. Gwarancja harmonogramu realizacji projektu na która ma ogromny wpływ terminowość dostaw od naszych kooperantów jest jednym z kluczowych t czynników wyboru DMD jako dostawcy modułów.
Szybkość, innowacyjność i ekologia
Technologia modułowa zyskuje na popularności w wielu krajach świata dzięki korzyściom, jakie oferuje klientom. Dla inwestorów z rynku hotelowego, PRS czy biurowego kluczowe znaczenie ma czas. Budynek modułowy powstaje w czasie o połowę krótszym niż budynki przygotowywane w technologii tradycyjnej, co pozwala operatorom budynków komercyjnych na znacznie szybsze możliwości czerpania przychodów z ich najmu. Drugim ważnym czynnikiem jest łatwość i szybkość montażu wielokondygnacyjnych budynków nawet w najbardziej zatłoczonych centrach miast. Oznacza to możliwość ich realizacji bez utrudnień dla ruchu miejskiego, czy chociażby protestów ze strony sąsiadów inwestycji, co niejednokrotnie powoduje paraliż procedur uzyskiwania pozwoleń na budowę.
Kolejnym ważnym czynnikiem, który na europejskim rynku ma olbrzymie znaczenie jest ekologia. Budownictwo modułowe pozwala na optymalizację procesów budowy obiektów w warunkach fabrycznych. Oznacza to nie tylko wysoką, powtarzalną jakość, ale także ograniczenie odpadów budowlanych do absolutnego minimum. Optymalizacja procesowa to jedna z kluczowych cech budownictwa modułowego, zatem także wykorzystanie energii, ilość roboczogodzin i efektywność energetyczna przyszłych budynków przyczyniają się do wysokich not, jakie budynki modułowe uzyskują w wymagających certyfikacjach ekologicznych jak BREEAM, LEED czy WELL. Wyniki te mają kluczowe znaczenie dla uzyskania preferencyjnych warunków finansowania inwestycji, zatem wielu inwestorów stawia na tę technologię także z tego powodu.
Dynamika wydarzeń ostatnich lat nie zapewnia spokoju wielu sektorom gospodarki. Inflacja, zakłócenia łańcuchów dostaw, lock downy wymusiły zmiany w sposobach myślenia o prowadzeniu biznesu. Dywersyfikacja dostawców i orientacja gospodarek europejskich na rynek wewnętrzny w miejsce uzależnienia od dostawców z Azji z pewnością korzystnie wpłyną na sytuację wielu europejskich firm. Przyczynią się do zapewnienia większej stabilności dostaw i terminowości realizacji kontraktów. Doświadczenie uczy, że są one kluczowe dla utrzymania wiarygodności europejskich producentów.
Napisz komentarz
Komentarze