Reklama

Autorka w walce z systemem o inkluzywny świat Premiera „Drogi smutku” transpłciowej pisarki Robyn Gigl

Daleko nam do czasów, w których każdy może czuć się bezpiecznie i być traktowany jednakowo. Robyn Gigl jako kobieta transpłciowa wie o tym najlepiej. Własne bóle, doświadczenia, ale i przemyślenia na temat antyinkluzywnego świata przekazuje czytelnikom w formie thrillera „Droga smutku”. Historia transpłciowej prawniczki i bronionej przez nią prostytutki otwiera oczy na niesprawiedliwość, którą rządzi się XXI wiek. Nakładem Wydawnictwa Skarpa Warszawska powieść można czytać już od 22 marca…
Autorka w walce z systemem o inkluzywny świat Premiera „Drogi smutku” transpłciowej pisarki Robyn Gigl
Amy Eckart-Hall

Czy rzeczywiście tak wiele się zmieniło w drodze postępu, jaki przyniósł XXI wiek? W wielu państwach ustanowiono prawa korzystne dla tych z nas, którzy są INNI od ogółu. Czy jednak poza otoczką formalną zaszły prawdziwe zmiany? Czy na tyle zmienił się nasz sposób myślenia, żeby za nowymi porządkami szła zmiana myślenia na pozbawiony mowy nienawiści?

Daleko nam do czasów, w których każdy może czuć się bezpiecznie i być traktowany jednakowo. Jako kobieta transpłciowa czuję się dzisiaj nawet gorzej pod tym względem niż piętnaście lat temu, kiedy się ujawniłam. Nadal istnieje ponad sześćdziesiąt krajów, w których można trafić do więzienia tylko za bycie LGBTQ+. Nawet tutaj, w Stanach Zjednoczonych, 4 marca 2023 r. jeden z mówców na Conservative Political Action Conference (CPAC) stwierdził, że „transpłciowość musi zostać całkowicie wyeliminowana z życia publicznego”. Kiedy to powiedział, publiczność biła brawo… - wyznaje Robyn Gigl, autorka thrillera „Droga smutku”.

Transpłciowa prawniczka w obronie transpłciowej prostytutki

„Droga smutku” to thriller prawniczy, zabierający czytelników do świata Erin McCabe – transpłciowej prawniczki, która stara się wieść spokojne i szczęśliwe życie po dokonaniu znaczącej zmiany w życiu. Ale kiedy młoda, ciemnoskóra, transpłciowa prostytutka zostaje oskarżona o zamordowanie syna bogatego polityka, Erin czuje się w obowiązku bronić jej – nawet jeśli zagraża to jej własnej karierze i życiu… Oskarżona dziewczyna twierdzi, że zabiła syna senatora w samoobronie. Okoliczności jednak wskazują na bardziej złożoną i mrożącą krew w żyłach historię, być może powiązaną z innymi brutalnymi morderstwami…

Robyn Gigl, prawniczka i aktywistka, stawia przed czytelnikiem temat złożoności płci, rasy, władzy i opinii publicznej. Przekazuje książkę zaangażowaną społecznie jako przyczynek do dyskursu na temat skorumpowania, ale i odemocjonalnienia współczesnego świata, który tłami najsłabszych, a gloryfikuje agresję i bezprawie, sprzyjając podziałom i izolacji tych, którzy nie wpasowują się do ram i oczekiwań innych.

Przeciwko światu?

Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ludziom tak trudno jest zaakceptować innych takimi, jakimi są. Wszystko, co każda osoba transpłciowa lub niebinarna stara się robić, to żyć jak najlepiej. Jeśli nie krzywdzi cię w żaden sposób, to dlaczego nie chcesz, żeby była szczęśliwa na własnych warunkach? – pyta gorzko Robyn Gigl.

Czy książka ta ma być manifestem świata osób transpłciowych wobec systemu i społeczeństwa? A może autorka chciała stworzyć godną reprezentację w literaturze dla osób takich jak ona sama? Czy może chodzi jednak po prostu o normalizację obecności transpłciowości wśród nas? O tym, będziecie musieli zdecydować sami, czytając „Drogę smutku”…

Książkę znajdziecie tutaj -> https://bit.ly/3ZUbHei

 

 

 

DROGA_SMUTKU_fragment

Prolog

 

 

17 kwietnia 2006 roku

 

Jego brązowe oczy były otwarte, a w rozszerzonych źrenicach nadal widniał szok wywołany przez dźgnięcie nożem. Sharise zepchnęła z siebie nagie, pozbawione życia ciało, które z hukiem spadło z łóżka na podłogę. Wylądowało na plecach.

Kurwa, pomyślała, głośno dysząc, muszę się stąd wydostać. Nie. Nie spiesz się, nie panikuj. Jest druga w nocy. Zanim zaczną go szukać, minie jeszcze trochę czasu.

Podparła się na ręce, aby spojrzeć za brzeg łóżka. To tam leżał. Na taniej motelowej wykładzinie w kolorze musztardy tworzyła się plama krwi. Zasłużyłeś na to, pierdolony draniu. Ty kupo gówna. Odwróciła się i spojrzała na własne, skąpane we krwi, ciało. Poczuła nagły atak mdłości. Wychyliła głowę za łóżko i zwymiotowała, ostatecznie odzierając z godności ciało mężczyzny.

Drżąc, przesunęła się na brzeg łóżka i postawiła stopy na podłodze. Miała nadzieję, że nudności miną i uda jej się wstać. Oparła dłoń o ścianę, aby odzyskać równowagę, i powoli wymacała drogę do łazienki. Zapaliła światło, zlokalizowała toaletę i ponownie zwymiotowała, przytrzymując warkoczyki prawą ręką, żeby ochronić je przed zawartością żołądka i mętną wodą z muszli. Ciężko dysząc i krztusząc się własnymi wymiocinami, wróciła myślami do czasów dzieciństwa, kiedy w chorobie pielęgnowała ją troskliwa mama. Boże, jak bardzo chciałaby mieć ją teraz przy sobie. Minęły jednak cztery lata. Nie było już odwrotu.

Kiedy zwróciła wszystko, co wcześniej jadła, położyła się na zimnej terakocie. Była roztrzęsiona i nie mogła ruszyć się z miejsca. W końcu zaczęło do niej docierać, co zrobiła. Wiedziała, że musi działać.

Z trudem weszła pod prysznic. Patrzyła, jak jego krew wiruje i znika w odpływie. Desperacko próbowała obmyślić jakikolwiek plan. Jej odciski palców znajdowały się w całym pokoju i na jego ciele, nie wspominając o tym, że z pewnością zostawiła swoje DNA w wymiocinach, których nie zamierzała posprzątać. Trafiała do aresztu wystarczająco dużo razy, aby wiedzieć, że wydział zabójstw namierzy ją w systemie, zanim wystygnie im poranna kawa. Musi więc nie tylko zniknąć, ale także unikać aresztowania do końca życia. Wydawało się to niemożliwe ze względu na wykonywany przez nią zawód oraz fakt, że zdjęcia jej twarzy już wkrótce będą wisiały na plakatach w całym mieście.

Odnalazła sukienkę i włożyła ją na nagie ciało. Bieliznę przesiąkniętą jego krwią zostawiła w łazience. Usiadła na skraju łóżka, a następnie włożyła sięgające do połowy ud buty ze sztucznej skóry. Spojrzała w lustro, wygrzebała z torebki szminkę i poprawiła makijaż. Oprócz ust miała też pomalowane rzęsy, ale w tym momencie postanowiła nie sięgać po maskarę.

Dlaczego właściwie ten białas ją wybrał? W kieszeni spodni miał portfel. Z prawa jazdy wynikało, że nazywał się William E. Townsend junior i miał dwadzieścia osiem lat. Świetnie – pomyślała, przeglądając portfel. Jeden z tych, co nie noszą gotówki. Poza pięćdziesięcioma dolarami, które wręczył jej wcześniej, miał ich jeszcze trzydzieści; łącznie dawało to mniej, niż miał zapłacić za to, czego sobie zażyczył. Wzięła pieniądze i kartę Bank of America. Znalazła jego telefon, otworzyła klapkę i przejrzała spis kontaktów. Głupi sukinsyn. Pod nazwą „BOA” znalazła PIN do karty. Dociągnę do trzech stówek.

Wyciągając kluczyki do BMW z przedniej kieszeni jego spodni, jeszcze raz spojrzała na telefon. Godzina 2.45. Nie wiedziała, dokąd dokładnie ją przywiózł, ale była pewna, że nie oddalili się za bardzo od Atlantic City; być może uda jej się przebrać i dojechać do Filadelfii przed wschodem słońca. Tam porzuci samochód i pojedzie pociągiem do Nowego Jorku. Plan był ryzykowny, ale nie miała lepszego.

Rozglądając się po pokoju, zastanawiała się, czy powinna zabrać ze sobą nóż. Właściwie nie miało znaczenia, czy go znajdą. Jeśli ją złapią, z pewnością powiążą jej osobę z miejscem zbrodni. Lepiej go zabrać. Na wszelki wypadek.

Podeszła do miejsca, w którym leżał mężczyzna. Jego twarz była już blada. Krew, która wcześniej nadawała jej koloryt, uformowała pod ciałem kałużę. Dłonie wciąż ściskały ostrze wystające z klatki piersiowej. Sharise odgięła zaciśnięte palce, żeby wyciągnąć nóż, a następnie opłukała go w zlewie i wsadziła do torebki.

Trzeba się zbierać. Zgasiła światło i zostawiła na klamce zawieszkę NIE PRZESZKADZAĆ. Przy dobrych wiatrach dotrze do Nowego Jorku, zanim znajdą jego zwłoki. Jeśli naprawdę dopisze jej szczęście, sprawę poruszą tylko lokalne media. Zrobiła głęboki wdech i opuściła pokój.

 

Rozdział 1

 

Erin nie była w tej sali sądowej od ponad pięciu lat. Wiele się zmieniło od czasu jej ostatniej wizyty. Idąc między ławkami, uśmiechała się do siebie. Myślała o czasie, który spędziła tutaj dziesięć lat wcześniej, tuż po ukończeniu studiów prawniczych. Była wówczas asystentką sędziego Milesa Foremana. Dużo się wtedy dowiedziała, ponieważ mogła obserwować pracę zarówno dobrych, jak i kiepskich prawników. Nauczyła się wiele także od samego sędziego Foremana – zarówno dobrych, jak i złych rzeczy. Spodziewała się, że dzisiaj pokaże się on ze złej strony. Da sobie z tym radę. Ostatecznie, nie miała innego wyjścia.

– Erin, czy tobie kompletnie odbiło? – Carl Goldman, reprezentujący współoskarżonego jej klienta, otworzył szeroko oczy. Erin zajęła miejsce tuż obok.

Odstawiła na ławkę torebkę, która pełniła także rolę aktówki, i uśmiechnęła się miło.

– Nie wiem, o czym mówisz, Carl.

– Foreman naprawdę się wkurzy. Dlaczego złożyłaś ten wniosek? Odbije się to nie tylko na twoim kliencie, ale skończy się także wysłaniem mojego na szafot.

– Czy twój klient ma coś na swoją obronę?

Przyglądał się jej, próbując zrozumieć, o co jej chodzi.

– Nie. Ale co to ma wspólnego z twoim wnioskiem o wyłączenie Foremana z postępowania?

Zaśmiała się.

– Mój klient również nie ma, co oznacza, że w pewnym momencie będę starała się uzyskać dla niego jak najlepszą możliwą ugodę. Przesłuchałam wszystkie nagrania z podsłuchu i wiem, że jedziemy na tym samym wózku. Prawda?

– Tak, i co z tego?

– Kto wydaje najsurowsze wyroki w hrabstwie?

– Foreman – odpowiedział Carl.

– Bingo. Potrzebujemy sędziego, który spojrzy na tę sprawę realistycznie: to zwykły hazard, a nie zorganizowana działalność przestępcza z praniem pieniędzy. Nasi klienci powinni dostać maksymalnie po kilka lat, nie osiem czy dziewięć, na które z pewnością skaże ich Foreman. No i tak długo, jak to on prowadzi tę sprawę, prokuratura nie musi wykazywać się rozsądkiem, skoro z pewnością nie zrobi tego sędzia.

– Na jaką przesłankę chcesz się powołać?

Uśmiechnęła się ze złośliwym grymasem.

– Foreman jest homofobem.

Carl wytrzeszczył oczy.

– I co to ma wspólnego ze sprawą? Mój klient nie jest osobą homoseksualną. A twój?

Zaprzeczyła ruchem głowy.

– Nie, nie jest. Ale nie chodzi o niego. Chodzi o mnie.

Carl zmierzył Erin wzrokiem od góry do dołu, a na jego twarzy malowało się zmieszanie. Miała na sobie granatową, elegancką marynarkę i jedwabną bluzkę z głębokim wycięciem, które podkreślało jej piersi. Spódnica kończyła się nieco ponad kolanami. Strój uzupełniały dziesięciocentymetrowe szpilki i perfekcyjny makijaż. Ze względu na włosy w kolorze miedzi i piegi pokrywające grzbiet nosa zazwyczaj dawano jej dużo mniej niż trzydzieści pięć lat. Wielokrotnie słyszała, że ma wygląd typowej dziewczyny z sąsiedztwa. Uważała to za bardziej niż ironiczne.

– Przecież nie wyglądasz na osobę homoseksualną – wydusił z siebie po dłuższej chwili.

Przechyliła głowę na bok.

– A jak właściwie powinna wyglądać osoba homoseksualna? Wydaję ci się za mało męska? Poza tym, kto powiedział, że…

Wypowiedź Erin przerwało wejście protokolanta.

– Proszę wstać.

Sędzia Miles Foreman z impetem wybiegł ze swojego gabinetu, usiadł przy stole sędziowskim i rozejrzał się po wypełnionej po brzegi sali.

– Państwo przeciwko Thomasowi – oznajmił, nawet nie próbując ukryć gniewu.

Erin i Carl zajęli swoje miejsca przy stole obrońców i oskarżycieli, gdzie znajdował się już asystent prokuratora, Adam Lombardi. Oliwkowa cera Lombardiego, kruczoczarne włosy, które zaczesywał na gładko do tyłu, rzymski nos i drogie garnitury sprawiały, że ludzie, którzy go nie znali, brali go za drogiego obrońcę. W rzeczywistości był cenionym oskarżycielem. W pełni zasługiwał na to miano i z pewnością nie zamierzał zmienić strony.

– Proszę się przedstawić – rzucił Foreman, nie podnosząc głowy.

– Asystent prokuratora Adam Lombardi jako reprezentant państwa, Wysoki Sądzie.

– Erin McCabe jako reprezentantka oskarżonego Roberta Thomasa. Dzień dobry, Wysoki Sądzie.

– Carl Goldman jako reprezentant oskarżonego Jasona Richardsona, Wysoki Sądzie.

Forman podniósł wzrok i opuścił okulary, żeby spojrzeć ponad szkłami. Erin pomyślała, że nie postarzał się ani trochę w ciągu ostatnich pięciu lat, które upłynęły od chwili, gdy ostatni raz pojawiła się w jego sali, ani nawet w ciągu dziesięciu, które minęły od czasów, gdy u niego pracowała, ale nie był to komplement. Łysy, z surowym wyrazem twarzy i dopasowanym do wyglądu stylem bycia, zawsze wydawał się o dziesięć lat starszy niż w rzeczywistości. Teraz, mając sześćdziesiąt pięć lat, w końcu wyglądał na swój wiek.

– Wszyscy mogą zająć miejsca, z wyjątkiem pani McCabe.

Wziął do ręki plik dokumentów i pomachał nimi.

– Zaiste, dzień dobry – zaczął. – Czy mogłaby mi pani powiedzieć, co to jest, pani McCabe?

Erin uśmiechnęła się uprzejmie.

– Przypuszczam, że jest to wniosek, który złożyłam, Wysoki Sądzie.

– Oczywiście, że jest to wniosek, który pani złożyła. Czy zechce mi pani wyjaśnić motywy pani postępowania?

Wiedziała, że stąpa po cienkiej linii pomiędzy prowokacją a obrazą sądu.

– Tak, Wysoki Sądzie. To wniosek o odsunięcie pana od tej sprawy.

– Znam jego treść! – wybuchnął. – Chciałbym wiedzieć, skąd wzięła się u pani zuchwałość, która pozwoliła pani zakwestionować moją bezstronność?

W jej głowie szybko pojawiła się odpowiedź. Myślę, że to dziedziczne. Prawdopodobnie mam to po matce. Zdecydowała się jednak na bezpieczniejsze:

– Nie jestem pewna, czy dobrze rozumiem, Wysoki Sądzie.

– Czego pani nie rozumie, pani McCabe? Mówi pani, że chce, żebym odsunął siebie samego od sprawy, ale nie złożyła pani oświadczeń popierających wniosek. W dokumencie pisze pani, że chce przedstawić mi oświadczenie do przejrzenia na osobności, przy drzwiach zamkniętych, jak to pani ujęła. Jeśli ma pani coś do powiedzenia na mój temat, sugeruję, aby zrobiła to pani publicznie, w trakcie rozprawy.

Spojrzała na niego, próbując oszacować, jak blisko jest granica, której nie powinna przekroczyć.

– Wysoki Sądzie, nie jestem pewna, czy Wysoki Sąd naprawdę chce, żebym to zrobiła.

Foreman rzucił wniosek na stół, położył dłonie płasko przed sobą i nachylił się.

– Za kogo pani się uważa, żeby mówić mi, czego chcę lub nie chcę? Albo zaprezentuje pani oświadczenie podczas rozprawy, albo wniosek zostanie odrzucony. Czy wyrażam się jasno? – Zrobił pauzę, a potem z naciskiem dodał: – Pani McCabe.

Erin powoli wciągnęła powietrze.

– Dobrze, Wysoki Sądzie. Dla przypomnienia, dziesięć lat temu pracowałam jako asystentka prawna pod kierunkiem Wysokiego Sądu. W tym czasie Wysoki Sąd prowadził sprawę McFarlane’a przeciwko Robertowi DelBuno. Pan DelBuno był wówczas prokuratorem generalnym. Czy Wysoki Sąd pamięta tę sprawę?

Foreman spojrzał na nią z góry.

– Tak – odparł z nutą niepokoju w głosie.

– Domyślam się, że Wysoki Sąd ją pamięta, ponieważ dotyczyła konstytucyjnego zakwestionowania penalizacji kontaktów homoseksualnych w New Jersey, prawa, które Wysoki Sąd podtrzymał. Później zostało ono unieważnione dzięki apelacji. Otóż, jeśli Wysoki Sąd sobie przypomina, pana McFarlane’a reprezentował…

Uderzenie młotka Foremana sprawiło, że nagle przerwała.

– Wzywam przedstawicieli stron do mojego gabinetu. Ale już!

Foreman zerwał się z krzesła, jak burza zbiegł po trzech schodach i przeszedł przez drzwi prowadzące do pomieszczenia.

Adam Lombardi szedł do gabinetu tuż za Erin.

– Lepiej, żeby to było coś dobrego, bo jeśli tak nie jest, będziesz musiała szybko sprowadzić tu kogoś z kaucją.

Uśmiechnęła się do Adama. Był przyzwoitym facetem, po prostu wykonywał swoją pracę. Wiedziała, że gdyby to zależało od niego, złożyłby uczciwą propozycję ugody.

– Myślę, że będzie dobrze. Ale jeśli coś pójdzie nie tak, to wstawisz się za mną u szeryfa?

– Pewnie. Postaram się, żeby dali ci celę z ładnym widokiem.

– Dzięki – odparła.

Kiedy weszli do środka, sędzia, wciąż w formalnym stroju, przechadzał się tam i z powrotem za swoim biurkiem. Zatrzymał się na chwilę, by obrzucić swoją byłą pracownicę wzrokiem.

– Ty… – zaczął. – Masz niezły tupet, żeby tak mnie atakować. Mój wyrok w sprawie McFarlane’a został odwołany. I co z tego? Właściwie każdego sędziego to spotyka. Ta sprawa dotyczy hazardu, a nie prostytucji. Co ma z tym wspólnego McFarlane?

Erin wyciągnęła dokument.

– Wysoki Sądzie, oto oświadczenie, z którym chciałabym, aby Wysoki Sąd zapoznał się przy drzwiach zamkniętych. Zrobiłam tak, żeby Wysoki Sąd mógł przejrzeć je w gabinecie, a następnie zdecydować, czy chce je upublicznić.

Wyciągnął rękę i wyrwał jej papiery, po czym wziął z biurka okulary i zaczął czytać. Jego twarz niemal natychmiast poczerwieniała. Kiedy skończył, spojrzał na nią gniewnie.

– To są kłamstwa, przeklęte kłamstwa. Nigdy nie wypowiedziałem tych słów. Nigdy! Powinienem zatrzymać panią za obrazę sądu. Może kilka dni w więzieniu okręgowym odświeży pani pamięć. Co pani na to, pani McCabe?

Wiedziała, że ma go w garści. Jasne, było to słowo przeciwko słowu, ale z pewnością nie chciałby, aby cokolwiek z tego zostało upublicznione.

– Wysoki Sądzie, bardzo starałam się nie pamiętać o pańskich komentarzach na temat Barry’ego O’Toole’a, obrońcy pana McFarlane’a. Jeżeli Wysoki Sąd wyrazi takie życzenie, chętnie dostarczę kopie pozostałym przedstawicielom stron. Proszę pamiętać, że jeśli zostanę zatrzymana za obrazę sądu, Wysoki Sąd będzie musiał dołączyć moje oświadczenie do akt sprawy.

Cisnął dokumentami w jej stronę, ale doleciały jedynie do biurka.

– Wynocha z mojego gabinetu – rzucił gniewnie.

Kiedy zaczęli wychodzić, nagle zawołał ją z powrotem.

Zatrzymała się i odwróciła.

– Tak, Wysoki Sądzie?

– Jesteś gorsza niż O’Toole, wiesz? On przynajmniej nikogo nie oszukiwał. Pozostał sobą.

Przyjrzała mu się dokładnie; był wyraźnie rozgniewany.

– Wysoki Sądzie, dziesięć lat temu człowiek, którego uważam za jednego z moich mentorów prawnych, powiedział mi, że robienie tego, co jest dobre dla klienta, jest najwyższym obowiązkiem prawnika. Powiedział mi, że nawet jeśli sędzia nie zgadza się z moim stanowiskiem, powinien zawsze uszanować fakt, że robię to dla osoby, którą reprezentuję. Próbuję postępować zgodnie z tym zaleceniem. Stawiam interes klienta ponad reakcję sędziego. Podobnie jak ja, mój mentor nie jest doskonały. Dowodzi tego złożony przeze mnie dokument. Biorąc pod uwagę mój status, czułam, że mój klient może ucierpieć w wyniku pewnych uprzedzeń. Niemniej jednak, niezależnie od niedoskonałości mojego mentora, zawsze będę go szanować za pomoc i przewodnictwo, którymi obdarzał mnie, gdy dla niego pracowałam.

Pozwoliła ostatniemu zdaniu wybrzmieć, mając nadzieję, że uwierzy w jej szczerość.

– Czy to już wszystko, Wysoki Sądzie?

Foreman sięgnął po leżące na biurku oświadczenie. Powoli rozerwał je na kawałki.

– Oto, co myślę o pani oświadczeniu, pani McCabe – odparł z wyraźną pogardą. – A jeśli pani krótkie przemówienie miało być przeprosinami, to nie zostały one zaakceptowane. Proszę wyjść i nie martwić się, że pani śliczna główka pojawi się tu w przyszłości. Dopilnuję, żebym nie orzekał w żadnej sprawie, w którą będzie pani zaangażowana, ponieważ po przeczytaniu tych ohydnych kłamstw nie zdołam traktować pani uczciwie. I szczerze mówiąc, mam nadzieję, że widzę panią ostatni raz.

Kusiło ją, by mu odpowiedzieć, ale kolejna dobra rada wysunęła się w jej głowie na pierwszy plan: Zakończ dyskusję, dopóki masz przewagę.

– Dziękuję, Wysoki Sądzie – powiedziała, odwracając się i kierując z powrotem do sali sądowej.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 21°CMiasto: Gryfice

Ciśnienie: 1012 hPa
Wiatr: 12 km/h

Reklama
Komentarze
Autor komentarza: Elżbieta StepienTreść komentarza: Piękne słowa,Marzenko głowa do góry i do przodu ,jesteś dobrą mamą,zoną i silną osobowoscią,wierze że twój harakter mówi za siebie .Życzę powodzenia i dalszych sukcesowData dodania komentarza: 28.04.2024, 00:45Źródło komentarza: Marzena StępieńAutor komentarza: Elżbieta StepienTreść komentarza: Piękne słowa,Marzenko głowa do góry i do przodu ,jesteś dobrą mamą,zoną i silną osobowoscią,wierze że twój harakter mówi za siebie .Życzę powodzenia i dalszych sukcesowData dodania komentarza: 28.04.2024, 00:44Źródło komentarza: Marzena StępieńAutor komentarza: DiesTreść komentarza: Jak nazywa się dziewczyna z reklamy?Data dodania komentarza: 22.03.2024, 09:23Źródło komentarza: Witaj w Rossmannie – otwórz apkę, a coś dostaniesz! „Kupon za uśmiech"Autor komentarza: GośćTreść komentarza: Tyle, ile z tamtych czasów pamiętam, bo byłam wtedy dzieckiem, to kolejki po rozmaite rzeczy i nie tylko. Ludzie odstali swoje w kolejce, ale cieszyli się z tego, co mieli. Meblościanki, za którymi ludzie stali nawet dwa dni do dziś stoją w niejednym salonie i w przeciwieństwie do obecnych "zwykłych" i wcale nie tanich mebli były znacznie lepszej jakości. W centrach miast tętniło życie, bo właśnie tam kupowało się najpotrzebniejsze rzeczy. Teraz handel przeniósł się do galerii. Jaka była radość, gdy mama wypowiedziała magiczne zdanie - idziemy do miasta :-) Luksusowe wyroby były dostępne za dolary, marki i bony w PEWEXie, ale też dla nielicznych i w tzw. sklepach zagranicznych, gdzie ludzie sprzedawali wyroby z zachodu, a czasem także na ryneczkach. W tamtych czasach ludzie byli życzliwsi i pomagali sobie nawzajem, choć i dziś ma to miejsce, ale nie jest rzeczą tak oczywistą.Data dodania komentarza: 15.12.2023, 12:40Źródło komentarza: Dlaczego na wystawach montowano orła z kalesonów?Autor komentarza: kxkshopTreść komentarza: Discover the perfect blend of style and performance at kxkshop.com. Our premium sportswear redefines the game with quality craftsmanship and cutting-edge design. Elevate your athletic journey with KXKShop and experience excellence like never before. Your success, our style!Data dodania komentarza: 31.10.2023, 03:49Źródło komentarza: Jesień na rowerze – co zrobić, by cieszyć się jazdą? STORM podpowiada!Autor komentarza: koleżankaTreść komentarza: Pracowałam z nią w Urzędzie Skarbowym.Bardzo zdolna,koleżeńska,miła.Podziwiam jako matkę,żonę i obejmującą stanowiskaData dodania komentarza: 19.10.2023, 14:58Źródło komentarza: Edyta Podgórska - Kobieta wszechstronna i zaangażowana
Reklama
test